niedziela, 24 lipca 2011

Zwölf

Marcin Swietlicki - Laying

Or maybe I am just a monster,
monster on vacation?
I am laying on the beach wearing black glasses
staring at the proto-heaven
*
I am staring at the proto-heaven, I would not
bear his May proto-shining if it were not for the vacation
I would not bear the shining, I am usually hiding
in dungeons from the hunt.
*
It's the brightest in here. Here, under the proto-street lamp.
I am the monster on vacation.
I am kissing the bright specter in the Proto-sun
Pinch me, pinch me – I am murmuring towards the specter

Elf

Artist spotlight: Vincent Marcone

 





Neun

Poet spotlight: Marcin Swietlicki

He debuted in 1992 with his book Zimne kraje (Cold countries). After his debut he gained recognition as one of the greatest contemporary poetry writers. Originating from the so-called pokolenie brulionu (the notebook generation), Swietlicki, along with the musicians from the Trupa Wertera Utrata group, formed the Swietliki group (the Fireflies). The Krakow group kept making the compositions to his poetry ever since. 
 
 

sobota, 23 lipca 2011

Acht

The title of the Stockholm's Nationalmuseum exhibition is Lust and Vice. The exhibition, being rich and cleverly assembled, is taking place in Stockholm. The exhibition, containing 200 works gathered from various ages, cultures and countries, treats about human sexuality, morality, and, finally, what means to commit crime against these. What's worthy of note, the exhibition assumes no moral judgment, choosing merely to inform and leaving the visitor with his own
The exhibition will last till the 4th of August.

Sieben

Marcin Swietlicki - Universities

Nothing to be ashamed of: the boy studied
in the attic – any other education
is unnecessary - when it was morning he set sail
towards the bed – climbing the stairs
- blocked the entry off with a wardrobe – treading confidently
through the middle of the attic itself – and the spiders strained
with discipline on their
guard posts.
The boy undressed, stayed and soaked.

Heaven spoke through the hole in the roof,
and birds spoke through the heaven,
through the birds spoke the hands of deaf-mute
God. All the good
comes from the deaf-mute.

Sechs

Artist spotlight: Trevor Brown









piątek, 22 lipca 2011

Fünf

Artist spotlight: Erin Shain
http://www.shainerin.com

Vier

Furia wracała wtedy, kiedy nie mógł przebyć jakiejś bariery, obojętnie, czy była nią kolejna odmowa pracy, czy też po prostu to wrzeszczące dziecko. Nierzadko zresztą przeklinał sam siebie, że pozwolił sobie na tę parę chwil słabości. Weneryczna rozpusta – jak nierzadko nazywał swoje wyczyny w myślach. Nie do wiary, że parę chwil może tak diametralnie zmienić perspektywy człowieka na osiemnaście długich lat – nie licząc, oczywiście, dziewięciomiesięcznego okresu, w którym bękart rozwijał się w brzuchu swojej sprytnej matki. Dalej nie liczył, bo zawsze wyobrażał sobie, że dziecko powinno w wieku lat osiemnastu wyfrunąć z domu, kompletnie niepomny tego, że z rodzicami przesiedział lat dwadzieścia pięć.
Jeszcze jeden telefon z wymijającą odpowiedzią dotyczącą jego Curriculum Vitae sprawił, że na parę minut popadł w stupor; przekroczył bowiem jakąś granicę, w której można zaciskać zęby i marszczyć brwi. Usiadł po prostu w jakiejś półpozycji, patrząc tępo na podłogę.
Nie zawsze tak było, oczywiście. Przez parę pierwszych lat w jakiś sposób pomagało mu to. Wpadanie we wściekłość stanowiło pewnego rodzaju katharsis, lek na całe zło, które go otaczało – na kobietę, która zmusiła go, żeby został, i na dziecko, które było łańcuchem, którym go do siebie przykuła. Nieraz zresztą, kiedy w nocy, śpiąc na kanapie przed telewizorem pełnym jasnoniebieskiego śniegu, czuł obrzydliwą, oślizgłą pępowinę, która zaciskała się na jego szyi niczym pętla szubienicy.
Wykręcił kolejny numer.
- Halo? Witam, mam pytanie, czy nie przyjęliby państwo nauczyciela języka angielskiego z dyplomem dwóch uczelni z doskonałymi referencjami? Nie? Momencik, momencik, czy może pani...
Furia-stupor-furia. Choć częściej stupor. W przeciągu tych paru lat coraz bardziej czuł się jak popioły ogniska, które próbowało strawić cały las, nie mogąc nigdy przeobrazić się w pożar, który mógłby pożreć coś więcej niż parę zgniłych liści.
Nienawidził swojego słodkiego głosu, który zawsze wzywał wtedy, kiedy rozmawiał ze swoim potencjalnym przyszłym pracodawcą. Zawsze łajał się, że skoro i tak nie dał rady dostać pracy, to powinien był brzmieć bardziej pańsko lub bardziej niedbale. Ale kilka minut potem, kiedy zbierał się w sobie, wszystko wyparowywało.
Rynek nie faworyzował jego wykształcenia, stwierdził po prostu kiedyś. To było normalne i należało się po prostu przekwalifikować – odejść, odejść, odejść...

Drei

One of my sketches. Not the best one, but still working on my drawings. I just wanted to draw something with a man with flaming head.

czwartek, 21 lipca 2011

Zwei


Youtube user spotlight:

Einz

Random words: Association, degree, limb.

Organizacja Łatania Poszarpanych Kończyn mieściła się na samym szczycie dawno już zamkniętego bloku. Blok – zwykły, szary, niewyróżniający się niczym szczególnym, poza tym chyba, że Organizacja stanowiła zaledwie jeden biurowiec w całym bloku.
Tak właściwie, to Organizacja była jedynym użytkownikiem bloku, zajmując całe dwa piętra – jedno najwyższe, drugie pod tym pierwszym, zaś pod tymi dwoma piętrami użytkowymi mieściło się jeszcze dziewięć pięter pustych pokoi, w których z rozbitych okien hulał wiatr, latem śmierdziało stęchlizną i czymkolwiek, co jeszcze mogło gnić, natomiast zimą i jesienią zimno wdzierało się do zamkniętych i zabarykadowanych mieszkań.
Sam OŁPK był czymś w rodzaju efemery. Dwa najwyższe piętra nie miały rozbitych szyb, a zawsze czujne oczy ciekawskich zauważały, że w nocy świeciły w budynku światła.
Przez pierwsze dwa lata działania Organizacji można było jeszcze wejść do środka, choć było to trudne i tak właściwie mało kto chciał – nikt, kto wiódł rozsądne życie nie zamierzał odwalić starych drzwi i wbiec po schodach na górę, tylko po to, by się przekonać, że dwa najwyższe piętra są dla niego nieosiągalne. Dostępu do tych broniły żelazne drzwi.
Ciekawski lokator wiedział jednak, że światła lamp były czymś więcej niż tylko kolejnym żartem agencji reklamowych, które płatały bzdurne figle na terenie Krakowa. Stare kobiety – ponieważ zawsze w takich przypadkach decydującą rolę pełnią stare kobiety, które siedzą w jednym miejscu na tyle długo, by znać je jak własną kieszeń – doniosły, że do OŁPK wchodzą czasami od góry ludzie ubrani w garnitury.
Jedna z nich, Janina, przysięgała, że widziała, jak pięcioro z nich układa pieczołowicie pomost z desek pomiędzy jednym zgniłym blokiem a drugim, po to, by przejść na zaimprowizowanym pomoście i wejść przez świetlik. Niestety, starej nie dał wiary nikt. Jak zwykle, starym kobietom nie daje wiary nikt.