czwartek, 21 lipca 2011

Einz

Random words: Association, degree, limb.

Organizacja Łatania Poszarpanych Kończyn mieściła się na samym szczycie dawno już zamkniętego bloku. Blok – zwykły, szary, niewyróżniający się niczym szczególnym, poza tym chyba, że Organizacja stanowiła zaledwie jeden biurowiec w całym bloku.
Tak właściwie, to Organizacja była jedynym użytkownikiem bloku, zajmując całe dwa piętra – jedno najwyższe, drugie pod tym pierwszym, zaś pod tymi dwoma piętrami użytkowymi mieściło się jeszcze dziewięć pięter pustych pokoi, w których z rozbitych okien hulał wiatr, latem śmierdziało stęchlizną i czymkolwiek, co jeszcze mogło gnić, natomiast zimą i jesienią zimno wdzierało się do zamkniętych i zabarykadowanych mieszkań.
Sam OŁPK był czymś w rodzaju efemery. Dwa najwyższe piętra nie miały rozbitych szyb, a zawsze czujne oczy ciekawskich zauważały, że w nocy świeciły w budynku światła.
Przez pierwsze dwa lata działania Organizacji można było jeszcze wejść do środka, choć było to trudne i tak właściwie mało kto chciał – nikt, kto wiódł rozsądne życie nie zamierzał odwalić starych drzwi i wbiec po schodach na górę, tylko po to, by się przekonać, że dwa najwyższe piętra są dla niego nieosiągalne. Dostępu do tych broniły żelazne drzwi.
Ciekawski lokator wiedział jednak, że światła lamp były czymś więcej niż tylko kolejnym żartem agencji reklamowych, które płatały bzdurne figle na terenie Krakowa. Stare kobiety – ponieważ zawsze w takich przypadkach decydującą rolę pełnią stare kobiety, które siedzą w jednym miejscu na tyle długo, by znać je jak własną kieszeń – doniosły, że do OŁPK wchodzą czasami od góry ludzie ubrani w garnitury.
Jedna z nich, Janina, przysięgała, że widziała, jak pięcioro z nich układa pieczołowicie pomost z desek pomiędzy jednym zgniłym blokiem a drugim, po to, by przejść na zaimprowizowanym pomoście i wejść przez świetlik. Niestety, starej nie dał wiary nikt. Jak zwykle, starym kobietom nie daje wiary nikt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz